środa, 3 października 2012

Św. Bonawentura (2)


Audiencja generalna Benedykta XVI 10 marca 2010

Drodzy bracia i siostry!

W zeszłym tygodniu przedstawiłem życie i osobowość św. Bonawentury z
Bagnoregio. Dziś również pragnę o nim mówić, skupiając się na niektórych
jego dziełach i na jego nauce.
Jak już powiedziałem, do różnych zasług św. Bonawentury należy autentyczna
i wierna interpretacja postaci św. Franciszka z Asyżu, którego czcił
i z wielką miłością studiował. W czasach św. Bonawentury pewna grupa
braci mniejszych, zwanych «spirytuałami», utrzymywała na przykład, że
św. Franciszek rozpoczął całkowicie nową fazę historii i że wraz z nim pojawiła
się «wieczna ewangelia», o której mówi Apokalipsa, zastępująca
Nowy Testament. Grupa ta twierdziła, że historyczna rola Kościoła się
skończyła, a jego miejsce miała zająć charyzmatyczna wspólnota wolnych
ludzi pod wewnętrznym kierownictwem Ducha Świętego, czyli «franciszkanie
duchowi». Idee tej grupy były oparte na pismach opata cystersów
Joachima z Fiore, zmarłego w 1202 r. W swoich dziełach twierdził on, że
rytm historii ma charakter trynitarny. Stary Testament uważał za epokę
Ojca, po której nastąpił okres Syna, a więc okres Kościoła. Należało oczekiwać
trzeciej epoki, epoki Ducha Świętego. Tym samym historię należało
interpretować jako dzieje postępu: od surowości Starego Testamentu do
relatywnej wolności epoki Syna, w Kościele, aż do pełnej wolności Synów
Bożych w okresie Ducha Świętego, który miał też być wreszcie okresem
pokoju między ludźmi, pojednania ludów i religii. Joachim z Fiore wzbudził
nadzieję, że nową epokę zapoczątkuje nowy monastycyzm. Jest więc
zrozumiałe, że grupa franciszkanów dostrzegała w św. Franciszku inicjatora
nowej epoki, a w jego zakonie — wspólnotę tego nowego okresu —
wspólnotę epoki Ducha Świętego, a zatem kończył się Kościół hierarchiczny,
a rozpoczynał nowy Kościół Ducha, niezwiązany ze starymi
strukturami.
Istniało zatem niebezpieczeństwo opacznego zrozumienia przesłania św.
Franciszka, jego pokornej wierności Ewangelii i Kościołowi, a nieporozumienie
to było podstawą błędnej wizji całego chrześcijaństwa.
Gdy w 1257 r. św. Bonawentura został generałem zakonu franciszkańskiego,
doszło w nim do silnych napięć, wywołanych właśnie przez zwolenników
wspomnianej grupy «franciszkanów duchowych», którzy nawiązywali
do Joachima z Fiore. Aby dyskutować z tą grupą i przywrócić jedność
zakonowi, św. Bonawentura skrupulatnie przestudiował autentyczne pisma
Joachima z Fiore oraz pisma jemu przypisywane i, świadomy konieczności
właściwego przedstawienia postaci i przesłania swojego umiłowanego św.
Franciszka, wyłożył poprawną wizję teologii historii. Św. Bonawentura
zajął się tym problemem w swoim ostatnim dziele, zbiorze wykładów dla
mnichów ze szkoły paryskiej, które pozostało niedokończone i dotarło do
nas za pośrednictwem notatek słuchaczy, zatytułowane Hexaëmeron i będące
interpretacją alegorycznych sześciu dni stworzenia. Ojcowie Kościoła
uważali sześć czy siedem dni z opowiadania o stworzeniu za proroctwo
dotyczące dziejów świata, ludzkości. Siedem dni przedstawiało dla nich
siedem epok historycznych, póżniej interpretowanych również jako siedem
tysiącleci. Wraz z Chrystusem mielibyśmy wkroczyć w ostatnią, a więc
szóstą epokę historyczną, po której miała nastąpić wielka sobota Boga.
Św. Bonawentura akceptuje tę interpretację historyczną związku między
dniami stworzenia, lecz w sposób bardzo swobodny i nowatorski. Jego
zdaniem dwa współczesne mu zjawiska zrodziły potrzebę nowej interpretacji
dziejów:
— Po pierwsze: postać św. Franciszka, człowieka bez reszty zjednoczonego
z Chrystusem aż po wspólnotę stygmatów, będącego niejako alter
Christus, a ze św. Franciszkiem założona przez niego nowa wspólnota,
różniąca się od znanego dotąd monastycyzmu. Zjawisko to wymagało nowej
interpretacji jako nowość Boża, która się wówczas pojawiła.
— Po drugie: stanowisko Joachima z Fiore, który zapowiadał nowy monastycyzm
i zupełnie nową epokę w dziejach, wychodząc poza objawienie
Nowego Testamentu, wymagało odpowiedzi.
Jako generał franciszkanów św. Bonawentura pojął od razu, że gdyby zakon
przyjął koncepcję spirytualistyczną, zainspirowaną przez Joachima z
Fiore, stałoby się niemożliwe utrzymanie w nim porządku i nieuchronnie
pogrążyłby się w anarchii. Jego zdaniem, wynikały z tego dwie rzeczy:
— Po pierwsze: praktyczna potrzeba struktur i włączenia w rzeczywistość
Kościoła hierarchicznego, Kościoła realnego musiała być uzasadniona teologicznie,
również dlatego, że inni, zwolennicy koncepcji spirytualistycznej,
opierali się pozornie na podstawach teologicznych.
— Po drugie: uwzględniając konieczność realizmu, nie należało rezygnować
z nowości postaci św. Franciszka.
Jak na ten wymóg praktyczny i teoretyczny odpowiedział św. Bonawentura?
W sposób schematyczny i niekompletny mogę jedynie streścić jego
odpowiedź w kilku punktach:
1. Św. Bonawentura odrzuca koncepcję trynitarnego rytmu historii. Bóg
jest jeden przez całe dzieje i nie dzieli się na trzy bóstwa. Wynika z tego,
że również historia jest jedna, choć toczy się ona swoją drogą, i jest to —
zdaniem św. Bonawentury — droga postępu.
2. Jezus Chrystus jest ostatnim słowem Boga — w Nim Bóg powiedział
wszystko, dając siebie i mówiąc o sobie samym. Więcej niż samego siebie
Bóg nie może powiedzieć ani dać. Duch Święty jest Duchem Ojca i Syna.
Sam Chrystus mówi o Duchu Świętym: «przypomni wam wszystko, co Ja
wam powiedziałem» (J 14, 26), «z mojego weźmie i wam objawi» (J 16,
15). Nie istnieje zatem inna, wyższa Ewangelia, nie czekamy na żaden inny
Kościół. Dlatego również zakon św. Franciszka musi być zintegrowany
z tym Kościołem, jego wiarą, jego porządkiem hierarchicznym.
3. Nie znaczy to, że Kościół stoi w miejscu, wpatrzony w przeszłość, i nie
dopuszcza żadnej nowości. «Opera Christi non deficiunt, sed proficiunt»,
dzieła Chrystusa nie cofają się, nie zanikają, ale się rozwijają, mówi święty
w liście De tribus quaestionibus. Tym samym św. Bonawentura wyraźnie
formułuje ideę postępu, i jest to nowość w stosunku do ojców Kościoła i
większości jego współczesnych. Dla św. Bonawentury Chrystus nie jest
już — jak dla ojców Kościoła — końcem, ale ośrodkiem historii. Przyjście
Chrystusa nie kończy historii, ale rozpoczyna nową epokę. Inny wniosek
jest następujący: do tamtych czasów panowało przekonanie, że ojcowie
Kościoła osiągnęli absolutny szczyt teologii, a następne pokolenia mogły
być tylko ich uczniami. Św. Bonawentura zgadza się, że ojcowie Kościoła
będą zawsze mistrzami, ale fenomen św. Franciszka daje mu pewność, że
bogactwo słowa Chrystusa jest niewyczerpane i że również w nowych pokoleniach
 mogą się pojawić luminarze. Unikalność Chrystusa gwarantuje
również nowość i odnowę we wszystkich epokach historii.
Oczywiście, zakon franciszkański — jak podkreśla — należy do Kościoła
Jezusa Chrystusa, do Kościoła apostolskiego, i nie może być budowany na
gruncie utopijnego spirytualizmu. Jednocześnie jednak istotne znaczenie
ma nowość tego zakonu w stosunku do tradycyjnego monastycyzmu, i św.
Bonawentura — jak powiedziałem w czasie poprzedniej katechezy —
bronił tej nowości przed atakami paryskiego duchowieństwa niezakonnego:
franciszkanie nie są na zawsze przypisani do jednego klasztoru, mogą
przebywać wszędzie, by głosić Ewangelię. Właśnie rezygnacja z typowego
dla monastycyzmu życia stabilnego na rzecz dostosowywania się do potrzeb
odnowiła dynamizm misyjny Kościoła.
W tym momencie być może warto powiedzieć, że również dzisiaj w pewnych
wizjach historia Kościoła drugiego tysiąclecia jest nieustannym chyleniem
się ku upadkowi; dla innych do upadku doszło zaraz po Nowym
Testamencie. W rzeczywistości «Opera Christi non deficiunt, sed proficiunt
» — dzieła Chrystusa nie upadają, ale się rozwijają. Czym byłby Kościół
bez nowej duchowości cystersów, franciszkanów i dominikanów, bez
duchowości św. Teresy z Avili i św. Jana od Krzyża itd.? Te słowa znajdują
potwierdzenie i dziś: «Opera Christi non deficiunt, sed proficiunt», idą
naprzód. Św. Bonawentura uczy nas podstaw koniecznego rozeznania,
także surowego, trzeźwego realizmu i otwarcia na nowe charyzmaty, którymi
Chrystus w Duchu Świętym obdarza swój Kościół. Tak jak z jednej
strony wraca wizja upadku, tak też wraca również wizja «spirytualistycznej
utopii». Wiemy bowiem, że po Soborze Watykańskim ii niektórzy byli
przekonani, że wszystko jest nowe, że jest inny Kościół, że Kościół przedsoborowy
się skończył, a teraz będziemy mieli inny Kościół, zupełnie «inny
». Utopijny anarchizm! Dzięki Bogu mądrzy sternicy łodzi Piotrowej,
papież Paweł VI i papież Jan Paweł II, z jednej strony bronili nowości Soboru,
a z drugiej bronili jednocześnie unikalności i ciągłości Kościoła, który
jest zawsze Kościołem grzeszników i miejscem łaski.
4. W tym sensie rządom św. Bonawentury jako generała franciszkanów
przyświecała jasna idea, że nowy zakon nie może jako wspólnota żyć na
takich samych «wyżynach eschatologicznych» jak św. Franciszek, w którym
on sam widział antycypację przyszłego świata, lecz — kierując się
zdrowym realizmem, a jednocześnie duchową odwagą — musi w największym
możliwym przybliżeniu żyć Kazaniem na Górze, które było jedyną
regułą św. Franciszka, pamiętając jednakże o ograniczeniach człowieka
skażonego przez grzech pierworodny.
Widzimy zatem, że dla św. Bonawentury rządzenie nie wyrażało się po
prostu w działaniu, ale przede wszystkim w myśleniu i modlitwie. U podstaw
jego rządów znajdujemy zawsze modlitwę i myśl; wszystkie jego decyzje
są owocem refleksji, myśli oświeconej modlitwą. Jego bliska więź z
Chrystusem odzwierciedlała się zawsze w pracy generała i dlatego napisał
szereg dzieł teologiczno-mistycznych, w których znalazł wyraz duch jego
rządów oraz pragnienie kierowania zakonem od wewnątrz, a zatem rządzenia
nie tylko poprzez polecenia i struktury, ale prowadzenia i oświecania
dusz, by dążyły do Chrystusa.
Wśród tych dzieł, które stanowią duszę jego rządów i wskazują drogę, którą
powinna iść zarówno jednostka, jak wspólnota, chciałbym wymienić
jedno, jego arcydzieło Itinerarium mentis in Deum («Wędrówka duszy do
Boga»), które stanowi «podręcznik» mistycznej kontemplacji. Zamysł napisania
go powstał w miejscu głębokiej duchowości: na górze Alwerni,
gdzie św. Franciszek otrzymał stygmaty. We wstępie autor opisuje okoliczności,
w których to dzieło się narodziło: «Kiedy medytowałem nad
tym, jak dusza może się wznieść do Boga, przyszło mi na myśl cudowne
wydarzenie, w którym uczestniczył w tym miejscu błogosławiony Franciszek,
a mianowicie wizja skrzydlatego Serafina jako Ukrzyżowanego. Medytując
nad tym, natychmiast pojąłem, że wizja ta przedstawia ekstazę
kontemplacyjną ojca Franciszka i jednocześnie drogę, która do tego prowadzi
» (Itinerario della mente in Dio, Prologo, 2, w: Opere di San Bonaventura.
Opuscoli Teologici/1, Roma 1993, s. 499).
Sześć skrzydeł Serafina staje się tym samym symbolem sześciu etapów,
progresywnie wiodących człowieka od poznania Boga, poprzez obserwację
świata i stworzeń oraz poprzez badanie duszy i jej możliwości, aż po
uszczęśliwiające zjednoczenie z Trójcą przez Chrystusa, na wzór św.
Franciszka z Asyżu. Ostatnie słowa Itinerarium św. Bonawentury, odpowiadające
na pytanie, jak można osiągnąć to mistyczne zjednoczenie z
Bogiem, należałoby sobie zapisać głęboko w sercu: «Jeśli zatem pytasz,
jak to się dzieje, jak osiąga się zjednoczenie z Bogiem, zapytaj o to łaskę,
a nie naukę; pragnienie, a nie zrozumienie; westchnienie modlitwy, a nie
refleksję i lekturę; oblubieńca, a nie nauczyciela; Boga, a nie człowieka;
ciemność, a nie jasność; nie pytaj światła, lecz pytaj ogień, który wszystko
rozpala i przenosi w Boga za pomocą impetu skruszonego serca i rozpalo26
nego do granic miłosnego uczucia. (...) Wejdźmy zatem w ciemność, oddalmy
udręki, namiętności i zjawy; przejdźmy z Chrystusem ukrzyżowanym
z tego świata do Ojca, abyśmy mogli Go zobaczyć i razem z Filipem
powiedzieć: to mi wystarczy» (tamże, vii, 6).
Drodzy przyjaciele, odpowiedzmy na zachętę, jaką do nas kieruje św. Bonawentura
— «doktor seraficzny», i uczmy się od Boskiego Mistrza: słuchajmy
Jego Słowa życia i prawdy, które rozbrzmiewa w głębi naszej duszy.
Oczyśćmy nasze myśli i czyny, aby On mógł w nas zamieszkać, a my
byśmy mogli usłyszeć Jego Boski głos, który nam mówi o prawdziwym
szczęściu.